Pani Krysia chciała dobrze Dobre chęci to za mało. Potrzeba wiedzy i umiejętnosci
Pani Krysia widzi, że pusto tu jakos, mało przytulnie. Podłoga goła, dywanu nie położysz, bo przecież jak ludzie w butach zaczną chodzić to zaraz dywan będzie do wyrzucenia. Drewniana podłoga? Przecież to się zniszczy. Panele. O, panele by pomogły. No ale kto na to pozwoli, kto za to zapłaci? Malowanie by się przydało, ale na to też nie ma kasy. No cos by się zmieniło, żeby miło było, domowo bardziej. To może chociaż firanki? Dwa kolory, żeby wesoło było, nie tak ponuro. No i można te firanki jakos udrapować przecież. Zeby było elegancko. To je tak ładnie udrapowała. Jola to pewna siebie babka, taka co nie da sobie w kaszę dmuchać. Ona już niejedno widziała, swoje przeżyła i wie. Jako pielęgniarka oddziałowa jest jakby drugą najważniejszą osobą na oddziale, zaraz za ordynatorem. On ma swoje obowiązki, a ona swoje. O pacjentów zadba i o atmosferę się zatroszczy. Na jej oddziale jest czysto, przytulnie, sama kwiaty przyniosła w kolorowych doniczkach, żeby jakos się bardziej domowo zrobiło, nie tak szpitalnie, zimno.
Termomodernizacja. W końcu ich kolej. Osrodek wczasowy od dawna straszył tylko tą szaroscią i smutnymi kamieniami. Dyrektor nie ma głowy do takich rzeczy, on na kolorach się nie zna, pani Krysiu, pozwoli pani do gabinetu na momencik. Pani tak się stara, żeby tu miło było, może pani wybierze co my tu na tej scianie zrobimy? Tu firma przyniosła wzornik, kolory można wybrać, niech pani cos ładnego wybierze, żeby tak smutno nie było. No i wybrała. Zainspirowana naturą wybrała pani Krysia pistacjowe tło i paski na wysokosci okien w kolorze brzoskwinki. Ładnie, wesoło, od razu jakos milej.
Oddział nefrologii przechodzi generalny remont. Będą wymieniać podłogę, okna, drzwi, sciany też będą malować. Jola bardzo się cieszy, jej oddział będzie wyglądał jak należy, wszystko nowe, ładne. Widzi jak idzie ordynator, dyrektor szpitala i jakas młoda paniusia z teczuszką. I do gabinetu ordynatora wchodzą, jej nikt nie woła. Po spotkaniu idzie do ordynatora, dowiedzieć się co tam się wydarzyło. Gówniara z teczką to pani architekt, która już powybierała meble, drzwi, niedługo też przyjdzie na spotkanie z wykonawcami i powie im jaki wzór podłogi ułożyć i na jaki kolor sciany pomalować. Jej sciany, Jola już ponad dwadziescia cztery lata pracuje na oddziale, każdy kąt zna jak własną kieszeń. Na tym oddziale spędziła niejedną wigilię, sylwestra, to jej drugi dom. I ktos ma jej ten dom urządzać bez pytania o zdanie. Tak być nie będzie. Pani Krysia widzi, że jej projekt jednak dobrze wyszedł, ładnie. Kolorowo się zrobiło. Wczesniej osrodek jakis smutny był, jezioro, lasy dookoła i szary budynek z kamienną podmurówką. Teraz? Teraz klasa, z daleka widać osrodek. Las przeszedł na dalszy plan, pierwsze co widzisz to pistacjowe sciany z brzoskwiniowymi paskami przy oknach. Jak się przyjrzysz to widać jeszcze te kamienie w podmurówce, ale może da się dyrektora namówić, żeby to przemalować, malinowa ładnie by z tą pistacją wyglądała. Jola akurat była w pracy, jak przyszli ci od podłogi i scian. To ona szybciutko ich na bok i mówi żeby pokazali co ta młoda powybierała. Nie spodobało jej się, mało koloru w tym było, mało życia. Ona zna się na remontach, sama niedawno u siebie w domu odnawiała łazienkę i robiła malowanie. To szybko woła do chłopaków od malowania żeby jej te próbki kolorów pokazali. I wybrała ładny kolor, miły, taki serniczek jasnożółty. U siebie w salonie tak zrobiła i jest bardzo zadowolona z efektu, bardzo. To na oddziale też będzie ładnie. Chłopaki na początku nie chcieli zmieniać projektu tej młodej, ale Jola szybko im wytłumaczyła u kogo są na oddziale i kto tu rządzi. Jola nie da sobie w kaszę dmuchać, a o oddział dba jak o swoje. Przecież to jej drugi dom.
Modernistyczny osrodek z lat 70 potraktowany pastelowymi wzorami stał się karykaturą. Delikatna bryła budynku dyskretnie wpisana w las i jezioro stanowiła jego integralną częsc. Zaprojektowana tak, by nie zwracac na siebie uwagi, tylko stanowić tło dla malowniczych krajobrazów. Pistacjowa elewacja w brzoskwiniowe wzory pasuje jak, pardon my french, swini siodło. Te kolory gryzą się z naturalnymi, głębokimi zieleniami lasu. Wyglądają jak żółta, plastikowa kaczka wpuszczona do stawu z tymi żywymi. No cos ewidentnie tu nie gra. Charyzmatyczne, przebojowe kobiety są jak lokomotywa nie do zatrzymania, która leci do przodu i swoim uporem pokonuje kolejne problemy, które pojawiają się na drodze. Dla nich nie ma że się nie da, a problemy się rozwiązuje. Nie jest łatwo w takiej sytuacji oddać decyzyjnosc komus, komu się nie ufa. Gorzej kiedy ta decyzyjnosc zostanie odebrana, jak w przypadku Joli. A ona przecież chciała dobrze. Żeby było miło, przytulnie, jak w domu.
Cecilia Giménez to hiszpańska malarka amatorka, która chciała dobrze. W kosciele w jej miasteczku, do którego chodziła od kiedy była małą dziewczynką podziwiała fresk Ecce Homo autorstwa Eliasa Martineza. Fresk, ze względu na wilgoć zaczął niszczeć. Kolory stawały się mniej wyraziste, zdarzało się, że odpadały fragmenty obrazu obnażając białą scianę. Cecilia nie chciała dopuścić do tego, żeby obraz uległ całkiowitej degradacji. A że cos tam kiedys malowała, to wzięła farby, poszła do koscioła i… i wzięła sprawy w swoje ręce. Cecilia nie jest, niestety, ekspertką od renowacji dzieł sztuki. Nie wie na przykład o tym, że warstwa naprawcza powinna zostać położona w taki sposób, żeby bez problemu można było się jej pozbyć bez uszkodzenia warstwy oryginalnej. Cecilia chciała dobrze. Poniżej trzy zdjęcia, dzieło oryginalne, dzieło nadgryzione zębem czasu i dzieło po akcji naprawczej Cecilii. Cecilia chciała dobrze.
No ale się nie znała. Warto czasem oddać sprawy w ręce profesjonalistów. Bo tak samo jak ja (architekta wnętrz Natalia Kaplita, witam serdecznie) nie trzymam strzykawki za Jolę, kiedy ta robi zastrzyki pacjentom, tak oczekuję od niej, że ona pozwoli mi w spokoju wykonywać moją pracę. I ja nie chcę jej ingerować w serniczkowy żółty na scianie w salonie, w domu. W domu, powtórzę to jak mantrę, niech każdy sobie robi jak lubi. Ale w przestrzeniach użytecznosci publicznej, w miejscach, z którymi obcuje KAŻDY powinien panować wizualny PORZĄDEK. I, słuchajcie, są od tego ludzie. Tacy, którzy poswięcili sporą czesc swojego życia na doskonaleniu się w tym, żeby otaczająca nas przestrzeń była estetyczna, użyteczna i spójna. Urbanisci i urbanistki, architektki i architekci, osoby zajmujące się konserwacją zabytków i dzieł sztuki, w końcu mamy też architektki i architektów wnętrz, to moja działka. I jedyne czego nam życzę to współpracy. Żeby do remontów wnętrz zatrudniać specjalistów od projektowania wnętrz, od ogrodów ludzi, którzy zjedli zęby w tym temacie, a do planowania placyków miejskich osoby, które zrobią to ładnie i dobrze – estetycznie, ergonomicznie i tak, żeby się MIŁO korzystało wszystkim odwiedzającym ten placyk.
Takie słowo na niedzielę i każdy inny dzień tygodnia Smacznej kawusi, Natalia Kaplita
Architekta wnętrz Ładne Dobre